szkoła tańca w dobie epidemii

Szkoła tańca w dobie epidemii, czyli jak przeniosłam swoje działania do sieci

Pamiętam dobrze ten dzień. Środa. Od jakiegoś tygodnia dosyć dużo mówiło się już o zachorowaniach na koronawirusa w Europie. W Polsce jeszcze chyba nie wierzyliśmy, że sprawy mogą przybrać taki obrót.

W środę rano zadzwoniła do mnie Magda Smoławska „hej, co robimy? Czy mam prowadzić zajęcia?”
Dlaczego mielibyśmy ich nie robić, pomyślałam. Tego ranka nie zdążyłam jeszcze sprawdzić wiadomości. A wiadomości były takie, że rząd podjął decyzję o zamknięciu szkół i przedszkoli od najbliższego poniedziałku.

Moją pierwszą reakcją było niedowierzanie i dezorientacja. „Nie mogę zamknąć szkoły. Może to nie dotyczy szkół tańca.” pomyślałam.
Szybko sprawdziłam wiadomości w internecie. Zadzwoniłam też do koleżanek prowadzących swoje szkoły tańca by zapytać co robią w tej sytuacji.
Ale oczywiście to było za wcześnie by ktokolwiek podejmował jakieś nagłe decyzje. Wszyscy byli zaskoczeni i obserwowali przebieg wydarzeń.

Podjęcie decyzji o zamknięciu szkoły nie było łatwe. Dziś z perspektywy czasu może Ci się wydawać, że w zasadzie nie miałam innego wyjścia. Tylko że wtedy to tak nie wyglądało. Nie było jasnych deklaracji, szkoły tańca muszą się zamknąć. Tak naprawdę nic nie było powiedziane w sposób jasny i klarowny. W tych pierwszych dniach to była taka decyzja wg własnego sumienia.

Gdy zamknęłam szkołę to czy od razu miałam plan działania?

Oczywiście, że nie. Na drugi dzień po ogłoszeniu lockdwonu weszłam na Facebooka, zalała mnie fala transmisji na żywo. Fitness, joga, taniec, teatr. Wszystko online. Poczułam się przytłoczona. Pomyślałam, że muszę się na chwilę wycofać i przemyśleć jak dalej funkcjonować.
Nie czułam się gotowa na prowadzenie zajęć online, a tak naprawdę to chyba nie wierzyłam, że lekcje online w przypadku stepowania mogą się udać.

Działania, które podjęłam w pierwszych 3 tygodniach lockdownu

To co zrobiłam od razu to usiadłam z kartką papieru i przelałam na papier wszystkie moje obawy, ale też pomysły na przetrwanie tego okresu.

Z tej burzy mózgów wyłoniły się pierwsze działania.

Zdecydowałam o:
– nagraniu choreografii, które do tej pory zrealizowaliśmy na zajęciach i wysłaniu ich do uczniów
– przygotowywaniu dodatkowych materiałów w formie nagrywania filmów
– regularnym blogowaniu.
W sumie od 13 marca do dziś napisałam 12 artykułów. To mój absolutny rekord, bo wcześniej tyle udawało mi się napisać w rok.
– utworzeniu grupy na Facebooku dedykowanej uczniom MyTap, która zastąpi nam fizyczną możliwość kontaktu na sali

Z perspektywy czasu widzę, że utworzenie grupy na Facebooku było najlepszą decyzją podjętą na pierwszym etapie pandemii. Była ona świetnym źródłem komunikacji z Wami, ale też źródłem informacji. To w grupie, przed podjęciem jakichkolwiek decyzji, pytałam i konsultowałam z uczniami wszystkie działania online, a potem także powrót do normalnych zajęć.

– przeprowadzeniu tygodniowego wyzwania „Stepowanie even vs. Swing” – wyzwanie, na którym pokazałam różnicę w rytmie even i swingowym.

To było przede wszystkim wyzwanie dla mnie bo nigdy wcześniej nie montowałam samodzielnie filmów instruktażowych. Praca nad tym wyzwaniem to była praca od rana do wieczora przy komputerze. Stworzyłam specjalne zeszyty ćwiczeń, filmy instruktażowe oraz zadania dla uczestników.

Oprócz tego postanowiłam także wykorzystać czas w domu na naukę biznesu oraz naukę działania online.

Czytałam książki, oglądałam webinary, obserwowałam jak działają inni, jak się odnajdują w tej sytuacji. Zwłaszcza tancerze i właściciele szkół tańca w Stanach Zjednoczonych. Sprawdzałam, które działania mogą się także przyjąć na naszym gruncie.
Ta wiedza, którą zdobyłam w czasie pandemii teraz zaczyna we mnie dojrzewać i na jej bazie powstają pomysły na kolejny sezon.

Ten pierwszy etap był mi potrzebny. Musiałam uporządkować chaos w głowie i dojrzeć do prowadzenia lekcji online.

Dlaczego nie wprowadziłam od samego początku lekcji LIVE

Jak już wspomniałam, na początku w ogóle nie brałam Livów pod uwagę. Nie widziałam tego. Stepowanie w domu? Bez sensu. Hałas, sąsiedzi. Stepowanie bez butów? Nie to się nie może udać.

Ale z perspektywy czasu wiem, że to były wymówki. Ja się najzwyczajniej w świecie tych lekcji online bałam i tłumaczyłam się sama przed sobą, że się nie da.
A potem gdy mój mąż mi powiedział wprost „przecież z tego co mówisz widać, że ty się bronisz przed Livami. Ty się chyba ich boisz”.
I wtedy do mnie dotarło. „No tak Beata, boisz się. Tobie się wydaje, że ty sobie nie dasz rady. Ale niby dlaczego masz nie dać rady? Co?”

Chyba włączył mi się wtedy syndrom oszusta, czyli brak wiary we własne umiejętności i osiągnięcia. Pomimo zewnętrznych dowodów własnych kompetencji wydaje Ci się, że wcale nie jesteś dobra w tym co robisz.
I gdy zdałam sobie z tego sprawę, to mnie to ocuciło. Bo co ja nie dam rady? Musicie wiedzieć, że jak mi ktoś próbuje wmówić że sobie z czymś nie poradzę to na mnie to działa bardzo motywująco. A jak już sama sobie próbuję to podświadomie wmówić no to hello!!

Muszę też wspomnieć o tym, że za wprowadzeniem lekcji Live przemawiał też zdrowy rozsądek. Okres zamknięcia się przeciągał, a wszystko co do tej pory oferowałam uczniom było za darmo. Żeby szkoła mogła przetrwać lockdown i żeby mogła funkcjonować już po wszystkim, musiałam w tym okresie zarabiać.

Poza tym właśnie! Wykorzystałam grupę na Facebooku i zapytałam moich uczniów wprost. Czy wolą korzystać z wcześniej nagrywanych materiałów czy uczestniczyć w zajęciach na żywo.
Okazało się, że dla wielu osób lekcje na żywo były dużo bardziej motywujące by się w sobie zebrać i poćwiczyć.

Technologia

Konieczne było doprowadzenie do szkoły dobrego internetu. Planowałam zainstalowanie światłowodu Orange, ale nie było takiej możliwości w mojej lokalizacji.
Ostatecznie zakupiłam internet mobilny od T-mobile. Miałam obawy, że nie będzie dość szybki by prowadzić na nim transmisje live. Ale działa bez zarzutu!

Zdecydowałam się na prowadzenie lekcji na Zoomie. Testowałyśmy jeszcze z dziewczynami Facebooka.
Na korzyść Zooma przeważył fakt, że widzisz uczniów. Łatwiej jest odtworzyć atmosferę zajęć w realu, możesz na bieżąco otrzymywać feedback od uczestników zajęć oraz dawać wskazówki.

Na facebooku jest lepsza jakość obrazu i dźwięku.

Zajęcia na Zoomie były nagrywane i udostępniane na 2 tygodnie. Dzięki temu, można z nich było skorzystać w dowolnym momencie, nie koniecznie zawsze na żywo. To także całkowicie wyeliminowało problem odrabiania zajęć. 

Przez 2 miesiące, ponad 40 osób regularnie uczestniczyło w naszych zajęciach online, zarówno ze stepowania jak i z Broadway Jazzu.  

Ceny lecą w dół

Zdecydowałam, że zajęcia online będą tańsze od tych stacjonarnych. Dlaczego?
Zajęcia te były merytorycznie wciąż na najwyższym poziomie, ale byłam świadoma że w domu warunki do ćwiczeń są utrudnione. Chciałam też, aby z zajęć mogły skorzystać osoby, które z powodu pandemii znalazły się w trudniejszej sytuacji finansowej.
Regularne zajęcia w MyTap kosztują 150 zł/ miesiąc. Online kosztowały 119 zł.

Co było dla mnie najtrudniejsze w tym okresie?

Niepewność i brak czasu. Nie narzekałam na nudę w okresie lockdownu. W zasadzie nie skorzystałam z darmowej oferty muzeów, teatrów etc.
Mam 4 letnią córkę, która nie chodziła do przedszkola i bardzo potrzebowała naszej uwagi.
W związku z tym,mój mąż pracował codziennie do 15.00 a potem się zamienialiśmy i ja pracowałam do 21.00 – 22.00.
Brakowało oddechu.

Niepewność towarzyszyła mi przez pierwszy miesiąc. Nie wiedzieliśmy jak tak naprawdę rozwinie się sytuacja. Bałam się o zdrowie swoich rodziców i dziadków, bałam się o swoją firmę.
Po tym miesiącu strach minął, pojawiła się rutyna i adaptacja do nowej sytuacji.
Wydaje mi się, że ja generalnie jestem osobą, która szybko adaptuje się do zmian i to mi najbardziej pomogło. Chwilę się zawsze pomartwię i ponarzekam, a potem już biorę sprawy w swoje ręce i działam. Pozwalam sobie na taki słabszy moment, ale nie pozwalam by trwał zbyt długo.

Kiedyś padło pytanie na instagramie czy adaptacja do nowej sytuacji wymagała ode mnie dużo cierpliwości, czy raczej było na luzie? No więc czytając ten tekst, pewnie już wiecie, że luzu nie było. I raczej nie cierpliwość, a skupienie się na jasnych celach i zadaniach były kluczowe. 
Skupienie i koncentracja. Realizacja krok po kroku priotytetów. A przede wszystkim wyznaczenie sobie nowych priorytetów. Bo pamiętajcie, że na kwiecień i czerwiec miałam zaplanowane dwie duże imprezy. Warsztaty stepowania z gościem z Barcelony oraz nasz coroczny koncert. W związku z tym pojawiło się dużo decyzji do podjęcia i działań do wykonania.

Co mi pomogło?

Wygospodarowanie czasu na zwolnienie i relaks. Weekendy z rodziną. Nasze wspólne wyjścia do lasu. Rozmowy z przyjaciółmi przez Whatsupp. Muzyka. Taniec w domowym zaciszu.
I….. praca.
To, że musiałam zadbać o szkołę dodawało mi codziennie energii do działania. Miałam cel i rzecz do zrobienia. A ja generalnie lubię mieć co robić :)

 

Czego nauczył mnie ten czas?

Upewnił mnie w przekonaniu, że budowanie biznesu opartego na relacjach jest słuszną drogą.
Za największy sukces tego okresu uważam fakt, że tak dużo naszych uczniów zdecydowało się na naukę online. W dużej mierze osoby początkujące, które zaczęły naukę kilka miesięcy wcześniej.
To, że kontynuowali lekcje online to taki dowód na to, że w te kilka miesięcy udało się nam z nimi zbudować relację. Zaangażować ich i zarazić pasją do stepowania i do Broadway Jazzu. To jest zasługa całej naszej kadry! 

Po raz kolejny przekonałam się także, że w relacji z klientem warto być szczerym i transparentnym. Pytać o zdanie i konsultować. Prosić o radę. Dzięki temu obie strony korzystają. Szkoła może dalej funkcjonować, a uczniowie dostają ofertę, której chcą i potrzebują.

Dziś, gdy kończę pisać ten artykuł siedzę już w szkole. Przed chwilą skończyłam zajęcia. Takie na sali. Dobrze jest tu wrócić. Ten bezpośredni kontakt z Wami to jest coś za czym tęskniłam.
Jestem jednak wielką fanką możliwości jakie daje nam internet i jestem wdzięczna za to, że zajęcia mogłyśmy prowadzić online.